UWAGA!!! Ta strona funkcjonuję jako archiwum - pod tym linkiem znajduję się nowy adres bloga. Zapraszam!

Odpowiedzi na zarzuty wobec "Ostatniego Jedi"

mati212 2017-12-24 aktualnosci

Tego się nie spodziewałem. Naprawdę się nie spodziewałem. I to właśnie te słowa najlepiej opisują to, co rozpętało się w internecie po 14 grudnia.

Wybuch gorącej dyskusji był do przewidzenia – w końcu „Gwiezdne Wojny” nie wychodzą codziennie, a tak wielka marka, całkiem naturalnie rodzi olbrzymie emocje. Ale na serio? „Ostatni Jedi” dostał na Rotten Tomatoes 53% pozytywnych ocen od widzów i 92% od krytyków. Czy to w ogóle możliwe?

Biorąc pod uwagę te astronomiczną dysproporcję (jak i fakt że „Atak Klonów” miał lepszy wynik) postanowiłem stanąć w obronie tego filmu. Ja wiem – oceny na tym serwisie raczej nie są zbyt obiektywne. I właściwie jest to tylko pretekst do krytyki jednej z największych zmor fandomu: Prawdziwym fanom (?).

Możecie to też traktować jako uzupełnienie ostatniego „Na Dwa Głosy”. Tutaj macie link.

UWAGA! SPOILERY! (jakby się ktoś nie domyślił)

Scena z Leią Supermanem

Wiem że wychodzę w tym momencie na hipokrytę, bo w swojej recenzji wspominałem ją jako jedną z gorszych. Wyjaśniam więc raz i dobitnie – nie podobał mi się jej wizualny aspekt, ale nie mam nic przeciwko samemu zamysłowi tej sceny.

Tym bardziej dziwią mnie głosy typu: „No ale, jak to tak. Przecież to niemożliwe!!”. Chciałem tylko zauważyć, że w uniwersum gdzie w kosmosie słychać dźwięk, w próżni może palić się ogień, a na każdej planecie panuję identyczna grawitacja, realizm jest dosyć marginalną kwestią.

Tym samym argument o sprzeczności z fizyką, logiką i wszystkimi innymi świętościami można niemal natychmiast wrzucić do kosza. To są „Gwiezdne Wojny”. Naprawdę, nie takie cuda tu przechodziły.

Ja uważam że moc jest w stanie tego dokonać. Tym bardziej że Leia „umiała w te magię” i to nawet pomimo faktu, że nie przeszła formalnego szkolenia. A właściwie to skąd wiemy że nie przeszła? - w ciągu trzydziestu lat mogło się naprawdę sporo wydarzyć.

Śmierć Snoke’a

Tak jak śmierć Hana Solo była największym spoilerem „Przebudzenia Mocy”, tak zabicie Snoke’a jest największym spoilerem „Ostatniego Jedi”.
Na początku mnie także wydawało się to pozbawione sensu - „Ej, właśnie ciachneliście nam głównego złego i to w drugiej części trylogii!”. Ale gdy trochę nad tym pomyślałem, wszystkie klocki tej układanki wskoczyły na odpowiednie miejsce.

Snoke musiał zginąć, bo był balastem dla Kylo Rena. Tak, tak – balastem. Ben jest całkowicie przesiąknięty ciemną stroną. I nie zamierza zadowalać się skromną rolą ucznia. On chce być przywódcą. Łaknie potęgi.

Ta scena jest pokazem jego żądzy władzy. A ja głupi myślałem, że dołączy do Rey, by wspólnie zniszczyć Najwyższy Porządek. Naprawdę jestem bardzo naiwny.

Beznadziejne nowe postacie

Ile ja się tego nasłuchałem: „Łoo, panie, w „Ostatnim Jedi” postacie są tak beznadziejnie napisane, że aż szkoda gadać.”. Nie, te postacie nie są beznadziejne. Ale i nie są genialne.

Czasami się zastanawiam, czego wy właściwie oczekujecie od „Gwiezdnych Wojen”? Nie oszukujmy się – to opowieść o walce dobra ze złem (ubrana w futurystyczne fatałaszki), skierowana do młodszego widza. Oczywiście są tu wątki poważniejsze, ale to właśnie ten pierwszy aspekt powoduję że marka jest tak popularna.

Wiem że obrażam tu największe świętości, ale uważam że postacie (zwłaszcza drugoplanowe) w starej trylogii, także nie były genialne. Nie musiały być – „Star Wars” nigdy nie było kinem ambitnym, a raczej takim na którym mamy się dobrze bawić.

I niech tak pozostanie. Intelektualiści mają inne rozrywki.

Kończąc już mój wywód, chciałbym powiedzieć co nieco o tych internetowych partyzantach dzielnie wojujących o przywrócenie Starego Kanonu. Mam dla was pewną wiadomość – nie zwojujecie wiele okrzykami w stylu: „Zabiliście Mary Jade”. Psy szczekają, a karawana jedzie dalej.

Najlepiej podsumował to Adam z Wielkiej Encyklopedii, którego słowa zacytuję:

Wielu z Was, drodzy "fani" (swoją drogą ciekawe czego) bez uzasadnienia po prostu po tym filmie jedzie. Po wyjściu z kina każdy z nas miał mętlik w głowie. Niektórzy naczytali się w internecie nieprzychylnych recenzji krytyków i teraz je powtarzają. Urządzili sobie z tego taką zabawę.   "Pod karzdym postem dotyczoncym epizpdu usmego bende pisać jaki ten film jest zuy. Bo tak." No człowieki kochane! Nie każdemu muszą podobać się, według mnie ciekawe, rozwiązania fabularne ale czasami warto spojrzeć na coś z szerszej perspektywy.

Podziel się: