UWAGA!!! Ta strona funkcjonuję jako archiwum - pod tym linkiem znajduję się nowy adres bloga. Zapraszam!

Recenzja "Star Wars: Mroczny Uczeń"

mati212 2017-09-23 recenzje

Do "Ostatniego Jedi" pozostało: 81 dni.
--------------------------------

Jak niedawno obiecałem, w niezwykle obszernym wpisie na facebooku, już niedługo na blogu ukażą się recenzje trzech książek: „Mrocznego Ucznia”, „Katalizatora” i „Utraconych Gwiazd” (choć niekoniecznie w tej kolejności). A już teraz, możecie cieszyć się całkowicie obiektywną i profesjonalną (słyszycie sarkazm, wprost ociekający z tych słów?) opinię na temat książki „Star Wars: Mroczny Uczeń”.

Aha i spoilery. Dużo spoilerów.

Napisana przez Christie Golden powieść jest częścią serii „Clone Wars: Legacy”, która ma na celu dokończenie, w ten czy inny sposób, serialu „Wojny Klonów”.
Musicie wiedzieć, że powieść powstała na bazie, nie jednego, ale aż ośmiu niezrealizowanych odcinków – i to z dwóch sezonów. Ich scenarzystką jest Katie Lucas, osobiście córka Georga Lucasa, a także twórca przedmowy do „Mrocznego Ucznia”.

Standardowo, jak wszystkie książki z Nowego Kanonu, ta również została wydana przez wydawnictwo Uroboros. Okładka jest bardzo ładna, matowa i oczywiście zawiera skrzydełka. Zdecydowanie zachęca do tego, aby kupić książkę w sklepie.

Fabuła

Kiedy Hrabia Dooku wydaje rozkaz zestrzelenia statku pełnego bezbronnych cywilów, Rada Jedi uznaję, że miarka się przebrała – Darth Tyranus musi umrzeć. Jest to całkowicie sprzeczne z kodeksem Jedi, więc doprowadza do gorącej dyskusji i podziałów w Radzie. Ale wyjątkowe czasy, wymagają wyjątkowych decyzji - ostatecznie, Rada przystaję na ten kontrowersyjny krok. Do wypełnienia karkołomnej misji, zostaję wyznaczony mistrz Jedi Quinlan Vos i była uczennica Dooku, czyli Assaj Ventress. Choć pozornie, ta dwójka zupełnie do siebie nie pasuję, między nimi rodzi się uczucie – uczucie, które może przeciągnąć Vosa na ciemną stronę...

A więc, po pierwsze strasznie nie podoba mi się przedstawienie Rady Jedi. Jest bardzo niewiarygodne. W „Mrocznym Uczniu”, to banda idiotów, zupełnie nie widząca, co się wokół niej dzieje, podejmująca irracjonalne decyzje, a ponadto równie łatwowierna niczym pijana Bantha (Nie pytajcie, skąd wziąłem to porównanie). Na sam koniec, zupełnie nie trawię postaci Mace Windu – z nieznanych mi powodów, w tej książce, zmienia się w psychopatę, który, ni stąd, ni zowąd, nagle chce wszystkich zabić. Nie wyłączając samego głównego bohatera.

Ponadto, już sam powód zawiązania akcji wydaję mi się niezwykle głupi – naprawdę Dooku nie a nic lepszego do roboty, poza mordowaniem bezbronnych Machran? Ja wiem, Tyranus miłuję się wyrafinowanym okrucieństwie, ale to przede wszystkim polityk – używa siły, tylko jeżeli wie, że może coś na tym zyskać. A mam pewne podejrzenia, że wielu ludzi mogłoby – mówiąc delikatnie – nie poprzeć tego morderstwa. Więc w dalszym rozrachunku, raczej nie pomogłoby to Dooku – a zdecydowanie łatwiej rządzi się ludem, który cię popiera. Serio, paru ludzi już się na tym mocno przejechało.

Ale nie piszmy już więcej o wadach, bo zaraz pomyślicie, że to zła książka. A nie jest – wręcz przeciwnie, uważam, że to jedna z lepszych książek Nowego Kanonu – a „Gwiezdnym Wojnom” mogę naprawdę dużo wybaczyć.

Bardzo podoba mi się para głównych bohaterów. Romans Ventress i Vosa? Choć to się nie śniło, żadnemu z fanów tutaj ma miejsce – i wyszło to naprawdę dobrze. Christie Golden świetnie poradziła sobie z tym tematem, na którym przejechały się niezliczone ilości twórców.

ventress

Jak wspomniałem wcześniej, książka powstała na podstawie ośmiu scenariuszy – więc jest dosyć... obszerna. Akcja galopuję, co chwila poznajemy nowe postacie, a bohaterowie zmieniają planety, jak rękawiczki - I wiecie co? W ogóle mi to nie przeszkadza. Po pierwsze, kocham dowiadywać się, jak najwięcej o moich ulubionych bohaterach, a „Mroczny Uczeń” w naturalny sposób dostarcza nam o nich masę informacji. Po drugie, historia jest naprawdę wysokiej jakości i trzyma w napięciu.

Mało która książka potrafi mnie zaskoczyć – a „Mroczny Uczeń” robi to tak jakby od niechcenia. Mogę z czystym sumieniem stwierdzić, że do ostatniej strony nie wiedziałem, jak to wszystko się skończy.

Gdy sięgałem po tę książkę, spodziewałem się czegoś innego. Z opisu wynikało, że „Mroczny Uczeń”, będzie opowiadał o misji Jedi polegającej na zabiciu Dooku. Jedyną różnicą, miałoby być to, że członkiem zespołu będzie Assaj Ventress, czyli niedawny wróg - potwierdzam, ponadto w książce widzimy nie jedną, nie dwie, ale aż trzy walki z głównym antagonistą. W pewien sposób książki tej, dotknęła choroba Prequela – to znaczy, nawet bez otwierania powieści, wiedzieliśmy, że Dooku przeżyje.

vos

Ale wbrew pozorom, to nie na tym skupia się większość książki. Oczywiście - nadal to bardzo ważny wątek, ale ja traktuję go bardziej, jako punkt wyjścia do pokazania nam uczuć głównego bohatera. Bowiem, „Mroczny Uczeń” jest opowieścią o wyborach pomiędzy lojalnością i miłością, o odwiecznej walce dobra ze złem, słowem – o konfliktach targających Vosa.

Nigdy nie miałem tak wielkich problemów, z oceną książki, Z jednej strony to powrót do mojego ukochanego okresu Wojen Klonów, a z drugiej – pewnych błędów nie mogę wybaczyć.

Wydaję mi się, że zdecydowanie lepiej wyszłoby to, jako pełnoprawne odcinki – i zapewne nie jestem w tym myśleniu osamotniony. Widać to po samej konstrukcji akcji: Jest tu dużo pojedynków, latania w kosmosie, strzelania i pościgów. No i oczywiście, walk na miecze świetlne. „Mroczny Uczeń” to nie „Więzy Krwi” - tam akcję budowano na podstawie dialogów – a tutaj zostajemy wrzuceni w sam środek wydarzeń.

Podsumowywując: „Mroczny Uczeń” to naprawdę dobra i godna polecenia pozycja. Nie jest to, co prawda, ani najważniejsza, ani najlepsza książka Nowego Kanonu – ale na pewno będziecie się przy niej dobrze bawić.

Końcowa Ocena: 8/10.

Podziel się: