UWAGA!!! Ta strona funkcjonuję jako archiwum - pod tym linkiem znajduję się nowy adres bloga. Zapraszam!

Nauka kontra "Gwiezdne Wojny"

mati212 2017-05-28 ciekawostki

„Gwiezdne Wojny” to pozycja obowiązkowa dla fanów fantastyki naukowej. No właśnie – to drugie słowo zobowiązuję, zwłaszcza jeżeli film rozgrywa się w kosmosie.

Pierwsze trzy filmy, wyznaczyły nienaruszalne zasady, którymi do dziś kierują się nowi twórcy, filmów, ale i książek, komiksów czy gier. Jeżeli jednak film chce być czymś więcej, niż fantastyką, czyli fantastyką naukową, musi także respektować inne zasady: Prawa Fizyki.

Wielkie kosmiczne bitwy

Jeżeli jesteś miłośnikiem fizyki i nauk ścisłych, to nie powinieneś ich oglądać pod groźbą zawału serca. No dobra, trochę przesadziłem – ale rzeczywiście, kolorowo nie jest. Kosmiczne batalie, to festiwal łamania praw fizyki, aerodynamiki i chemi.

Pierwszym karygodnym błędem, są niesamowite akrobacje, wyczyniane przez pilotów myśliwców. Oczywiście, w realnym świecie, byłyby całkowicie niemożliwe. A to, z prostego powodu: W kosmosie nie ma powietrza, a co za tym idzie, stosowanie wszelkich lotek, stateczników czy skrzydeł, nie ma najmniejszego sensu. Pojazd natomiast – o ile nie będzie wchodził w atmosferę – nie musi mieć nawet aerodynamicznego kształtu.

X-Wing

Ze wspominanych wyżej powodów, w kosmosie nie usłyszymy też wybuchów (nie bez powodu mówi się: „W kosmosie nikt nie usłyszy twojego krzyku”), ani nie zobaczymy efektownych kul ognia. W próżni,eksplozje są jedynie uwolnieniem energii, któremu towarzyszy błysk.

Flota Imperium

Jest jeszcze jedna kwestia, która chciałbym poruszyć: Punkt odniesienia.
Kiedy patrzymy na formację X-wingów, łatwo możemy zauważyć, iż są one w tej samej pozycji. O ile wspólny punkt odniesienia, jak najbardziej ma sens, – dowodzenie wojskiem, które nie wie gdzie jest góra, a gdzie dół, mogłoby być kłopotliwe – to dlaczego przeciwnicy, nawigują w ten sam sposób? Przecież, równie dobrze mogliby, lecieć „do góry nogami”. Gdyby w kosmosie te słowa miały jakikolwiek sens. Ktoś jednak może powiedzieć: „Planeta to dobry punkt orientacyjny, więc, po prostu, wszyscy jej używają, aby ułatwić sobie życie”. Nie mogę się nie zgodzić. Jednak dlaczego, są ustawieni tak samo, już przy wejściu z nadprzestrzeni? Umówili się? Zawsze wydawałomi się, że chodzi o to, aby zaskoczyć wroga.

Sokół Millenium

Podróże międzygwiezdne

Nikt nie potrafi tego zrobić jak Han Solo – tylko on potrafi z gracja przesunąć wajchę, rozpędzając, masywnego, Sokoła do magicznej prędkości 300000 km/s

Pomijając fakt przeciążeń, fizyka i tak jest nieubłagana: Kiedy obiekt osiągnie 90% prędkości światła, jego masa jest dwukrotnie większa niż w spoczynku, przez co potrzebuję, dwukrotnie silniejszych silników, lub nagłej reorganizacji przestrzeni użytkowej (bierzemy co się da i wywalamy za burtę). Na tym nie koniec: Kiedy ma już 99,9% prędkości światła, jego masa, jest już 20 razy większa. Jeżeli jakimś cudem, uda mu się rozpędzić do 100%, jego masa stanie się nieskończona, a więc napęd także musi taki być. Sorry Han – nawet ty tego nie zrobisz.

Han Solo i Chewbaccka w Sokole Millenium

Wspominałem wcześniej o przeciążeniach: Przy tak szybkim nabieraniu prędkości, jaki widzimy w filmie, osiągnęłyby tak olbrzymi poziom, że... No cóż, ciała trzeba by było zeskrobywać. Ponadto, sam statek też mógłby nie wytrzymać, a szkoda by było stracić Sokoła Millenium.
Załóżmy jednak, że rozpędzenie statku trochę potrwa. Przy przeciążeniu 3G, zajęłoby to ok. 5 miesięcy. Nuuda.... Dobra nieważne – lata zadawania się ze wszelakimi szumowinami, zrobiły z Hana twardziela. On nie wytrzyma 9G? On? Jasne że wytrzyma 40 dni.

Jeżeli staliście się smutni, po przeczytaniu tego artykułu, mam dla was dwa słowa pocieszenia: Większość dzieł, z gatunku sci-fi, popełnia identyczne błędy.

„Gwiezdnym Wojnom” nigdy nie było z fizyką po drodze. Nie można jednak zaprzeczyć, że miały wpływ na wielu naukowców, dokonujących wręcz absurdalnych eksperymentów, aby tylko zbudować, np. miecz świetlny. To właśnie na tym zagadnieniu, będzie skupiał się nowy serial dokumentalny, „Science and Star Wars” („Nauka i Gwiezdne Wojny”), prowadzony przez Anthonego Carboni. I choć nie znamy szczegółów, hype – przynajmniej u mnie - jest większy niż baza Starkiller.

Podziel się: