UWAGA!!! Ta strona funkcjonuję jako archiwum - pod tym linkiem znajduję się nowy adres bloga. Zapraszam!

Recenzja Książki:"Star Wars:Dziedzic Jedi"

mati212 2017-05-08 recenzje

Pomyślałem, że jeżeli analizę trailera mamy już za sobą, to chyba dobrym pomysłem, byłoby dodanie czegoś do świecącego pustkami, działu Recenzje. Jak pomyślałem, tak też piszę: dziś recenzja „Star Wars:Dziedzic Jedi”.

Książkę napisał Kevin Hearn i jest to jego debiut w Nowym Kanonie. Całkiem zresztą udany. Możecie go również znać z serii książek "Kroniki Żelaznego Droida". Sam ich nie czytałem, więc nie wiem jaki poziom artystyczny prezentują, ale przecież Disney nie zatrudnia byle kogo.

Fabuła toczy się w mało eksploatowanym, w Nowym Kanonie, okresie pomiędzy 4, a 5 epizodem. W książce widzimy, nieśmiałe początki nauki Luka, który samodzielnie próbuje zgłębiać tajniki mocy. Pomaga mu w tym Nakari Kelen - córki potentata biotechnologicznego . Wykonują oni misje, polegającą na uwolnieniu, Givińskiej hakerki, z rak Imperium. Oczywiście nie obywa się bez przeszkód.

Luke i Nakari na Fex

Tak właściwie książka, zawiera w sobie dwie historie: najpierw bohaterowie, lecą na niezbadaną planetę, aby zdobyć fundusze, na ulepszenie, ich statku kosmicznego. Bardzo fajnie, zostało tutaj pokazana, prowizoryczność Sojuszu dla przywrócenia Republiki, gdzie całość nie rozpada się, tylko dzięki srebrnej taśmie klejącej i nadziei na obalenie Imperium.
W drugiej części, otrzymujemy właściwą zawartość: misja polegającą na uwolnieniu, wspomnianej wyżej hakerki Drusil.

Książka zebrała mieszane recenzje, od średnio złych, do średnio dobrych. I faktycznie, nie ma się co dziwić: To co jednych przyciąga, innych odpycha i na odwrót. Mnie osobiście „Dziedzic Jedi” się podobał, a książkę czytało mi się dosyć dobrze.

Ciekawym zabiegiem jest zastosowanie narracji pierwszoosobowej, co w świecie Gwiezdnych Wojen nie zdarza się często. Było więc to dosyć ryzykowne posunięcie, ale chyba nie wyszło tak źle. A przynajmniej moim zdaniem.

Książkę ostro skrytykowano za infantylność bohaterów i wręcz słynny już cytat z ciastem. Przypominam wszystkim starym fanom: To jest książka dla młodzieży!

Przez poprzednią część wytykałem książce wady i zalety, więc teraz czas najwyższy na ocenę.
Mam tutaj pewien dylemat: Choć książka nie jest czymś nadzwyczajnym, to przecież nie jest tez zła. Co prawda, po jej przeczytaniu, nie wrzasnąłem: „To jest to!”, na całe gardło, ale przecież możliwość zobaczenia pierwszej dziewczyny Luka, jeszcze przed Mary Jade(Cicho, ona przejdzie do kanonu...), jest chyba warta swojej ceny.

Książce daje 7/10, za narracje pierwszoosobową i Nakari

Podziel się: